5.Nieoczekiwana misja.
-Tak po prostu pozwoliliście jej na misje?!-zapytał wściekły Skywalker.
Anakin był zdnemerwowany,chodził po pokoju bawił się dłońmi.W myślach powtarzał w kółko: "gdybym był w Świątyni"...
-Anakinie...spokojnie znasz Ahsokę,potrafi wykonaywać rozkazy.-doparł hologramowy Obi-Wan.
-Oczywiście,że potrafi.Ale jak?!Przecież jesteś w Radzie,mogłeś się temu sprzeciwić.
-To nie jest takie proste.Rada uznała,że Ahsoka będzie doskonałym szpiegiem,przecież jest na jej rodzinnej planecie.Nie będzie rzucać się w oczy,złapanie tej grupy przestępczej jest teraz bardzo ważne.
Słowa byłego Mistrza wywołały u Anakina furię.Wszystkie emocje buzowały w młodym Jedi jakby miały zaraz wybuchnąć.
-A pomyślałeś o tym,że oni mogą się zorientować?-zapytał lekko się uspokajając.
-Jedi utrzymują z nią kontakt a poza tym jest tam także Shaak Ti.
Skywalker usiadł na łóżku i schylił głowę,Obi Wan westchnął ciężko i powiedział:
-Ochłoń trochę.Jak będę wiedział coś więcej to obiecuję,że pierwszy się o tym dowiesz.Nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Anakin nadal był zdenerwowany.Nie wiedział co ma robić.Padme wyjechała w delegacje i sama nie wiem kiedy wróci,Obi Wan i Kidt Fisto eskortują Satine,a Ahsoka jest na Shili.Korytarze Świątyni świeciły pustkami prawie po,łowa z Jedi kolejny raz rozwiązuje konflikty.
Nadal siedział na łóżku wpinając wzrok w podłogę.Po trzech minutach postanowił,że pomedytuje.Usiadł po turecku i powoli zamknął oczywydychając powietrze.Po dłuższej chwili ukazał mu się zamazany obraz.Nie wiedział co tam jest,tylko jakieś kolorowe plamy i...szept...dziwny szept.Ale jak na złość nic z tego nie rozumiał.Gdy skupił się bardziej ujrzał postać leżącą na ziemii.Nie wiedział kto to jest bo była zasłonięta w ciemny, turkusowy płaszcz.Nawet nie wiedział czy to on czy ona.Nagle wybuchł granat.No przynajmniej tak mu się zdawało.Zaraz po nim rozległy się krzyki w stylu: " na prawo!","rozwalmy te blaszaki!!!".A potem zagłuszone wołanie o pomoc.Gwałtownie otworzył oczy i wrócił do rzeczywistości.Co to było?Zapytał siebie w myślach.Po krótkim namyśle doszedł do wniosku,że to tylko lekka trauma po kilku dni spędzonych na froncie bez odrobiny snu.Dręczyło go tylko to,że nie widział żadnej osoby w turkusowej szacie...i to na froncie. To tylko zmęczenie.Wstał i poszedł do łazienki.Przemył twarz zimną wodą i popatrzał w lustro zastanawiając się co będzie jutro robić.Najchętniej poleciał by na Shili,pomoć Shaak Ti i Ahsoce a przy tym uspokoił by się widząc Ahsokę całą.Czując coraz większe zmęczenie położył się i wgnieniu oka pogrążył się w głeboki sen.
Znów to samo....walka.Krzyki o pomoc ładowanie broni,wydawanie rozkazów...I ta tajemnicza osoba.Ona...uciekała? Takk i to szybko,nie była wysoka, z łatwością przebiegała nad różnymi beczkami,zwierzętami a nawet ludźmi.Była bardzo dobrze wytrenowana.Co chwilę oglądała się za siebie.uciekała przed kimś.
Obudził sie wstawając do pozycji siedzącej.Spojrzał na zegar.
-Już taka godzina?!-mruknął do siebie.
Ledwo zasnął a chwilę później musiał wstać.Sen trwał około dziesięciu godzin a wydawało się,że tylko dziesięć minut.
Odświerzył się i wrócił do sypialni.Niecierpliwie oczekiwał jakich kolwiek informacji.Żeby czas minął szybciej oglądał przelatujące pojazdy Couruscant,czytał.pisał...Aż po godzinie oczekiwania w drzwiach stanął Kenobi.
-Wreszcie.-rzucił Skywalker.
-Aż tak się nudziłeś?-Obi Wan spojrzał na swojego byłego padawana i się lekko śmiechnął.Anakin był blady a na prawym policzku miał odcisk poduszki.
-Co tak cię rozbawiło?
-Ty....-zaczął.-wyglądasz jak zombie.
-Ha ha ha....bardzo zabawne.-powiedział z sarkazmem.-Dobra,dobra masz jakieś wiadomości?
-Tak,mam niestety dwie i to złe.-w tej chwili uśmiech z twoarzy Jedi zniknął.-sześcioosobowa grupa Łowców podzieliła się na dwie grupy a na domiar złego urwał nam się kontakt.
-No pięknie...-mruknął pod nosem Skywalker.-i co teraz zamierzacie?
-Jeżeli technicy nie naprawią kontaktu będziemy zmuszeni wysłać kogoś z nas.-Anakin pokręcił głową i odprowadził Kenobiego do drzwi.
-Aha..jeszcze jedno.Nie zrób nic głupiego.-powidział Mistrz Jedi.
-Mistrzu...przecież nie mam dziesięciu lat.
-Wiem ale za dobrze cię znam Anakinie.
Po tych słowach zniknął za drzwiami. Anakin także wyszedł ale dopiero jak napił się wody.Poszedł do biblioteki poczytać trochę o Łowcach,których ściga Ahsoka i Shaak.Nie był molem książkowym ale bez Padme czy Ahsoki strasznie się nudził.Na ekranie ukazały się informacje ułożone w tabelkę.Wszystko dokładnie przeanalizował,zajęło mu to około dwudziestu minut
-No to kolorowo nie jest...-mruknął.
Togrutanie,których poszukuje prawie cała Republika,są po prostu ukryci na Shili,planecie,która jest jedną z najstarszych członków Republiki.
Gdy przeczytał to co interesowało poszedł do Yody.Przed pokojem, gdzie przeważnie przebywał Mistrz,miał pewne wahania Ale zapukał,po usłyszeni zawółania do środka wszedł.
-Skywalker,usiądź proszę.-powiedział i kiedy Anakin usiadł na jednej z puf otworzył oczy.-wię o co chodzi?
-Mam takie małe wąpliwości....-zaczął.
-Wątpliwości...-podważył Yoda.
-Tak.Chodzi o misję na którą poleciała Ahsoka.Nie wiem czy to dobry pomysł.Moim zdniem jest za młoda na to żeby ścigać tak niebezpieczną grupę przestępczą.Powinna wrócić do Świątyni,a inny Jedi mógłby ją zastąpić.-wyrzycił z siebie młody Jedi.
-Więcej ufać powinieneś swojemu uczniowi.Młoda jest prawda to.Ale sprytna jest poradzi sobie,wiem to.
-Tak Mistrzu Yoda..Ale syrwał się kontakt i gdyby nie został naprawiony to...-przerwał gdyż Yoda dokończył za niego.
-To czy ty możesz polecieć,hmm?
-Tak,dokładnie.
-Ta decyzja nie tylko do mnie należy.Rada zadecydować musi.Jutro poinformujemy cię o zamiarach naszych.
Skywalker podziękował i wyszedł.Było popołudnie nadal nie wiedział co ma zrobić więc bez większego zastanowienia wrócił do pokoju.