czwartek, 25 lipca 2013

5.Nieoczekiwana misja.

-Tak po prostu pozwoliliście jej na misje?!-zapytał wściekły Skywalker.
Anakin był zdnemerwowany,chodził po pokoju bawił się dłońmi.W myślach powtarzał w kółko: "gdybym był w Świątyni"...
-Anakinie...spokojnie znasz Ahsokę,potrafi wykonaywać rozkazy.-doparł hologramowy Obi-Wan.
-Oczywiście,że potrafi.Ale jak?!Przecież jesteś w Radzie,mogłeś się temu sprzeciwić. 
-To nie jest takie proste.Rada uznała,że Ahsoka będzie doskonałym szpiegiem,przecież jest na jej rodzinnej planecie.Nie będzie rzucać się w oczy,złapanie tej grupy przestępczej jest teraz bardzo ważne.
Słowa byłego Mistrza wywołały u Anakina furię.Wszystkie emocje buzowały w młodym Jedi jakby miały zaraz wybuchnąć.
-A pomyślałeś o tym,że oni mogą się zorientować?-zapytał lekko się uspokajając.
-Jedi utrzymują z nią kontakt a poza tym jest tam także Shaak Ti.
Skywalker usiadł na łóżku i schylił głowę,Obi Wan westchnął ciężko i powiedział:
-Ochłoń trochę.Jak będę wiedział coś więcej to obiecuję,że pierwszy się o tym dowiesz.Nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Anakin nadal był zdenerwowany.Nie wiedział co ma robić.Padme wyjechała w delegacje i sama nie wiem kiedy wróci,Obi Wan i Kidt Fisto eskortują Satine,a Ahsoka jest na Shili.Korytarze Świątyni świeciły pustkami prawie po,łowa z Jedi kolejny raz rozwiązuje konflikty.
Nadal siedział na łóżku wpinając wzrok w podłogę.Po  trzech minutach postanowił,że pomedytuje.Usiadł po turecku  i powoli zamknął oczywydychając powietrze.Po dłuższej chwili ukazał mu się zamazany obraz.Nie wiedział co tam jest,tylko jakieś kolorowe plamy i...szept...dziwny szept.Ale jak na złość nic z tego nie rozumiał.Gdy skupił się bardziej ujrzał postać leżącą na ziemii.Nie wiedział kto to jest bo była zasłonięta w ciemny, turkusowy płaszcz.Nawet nie wiedział czy to on czy ona.Nagle wybuchł granat.No przynajmniej tak mu się zdawało.Zaraz po nim rozległy się krzyki w stylu: " na prawo!","rozwalmy te blaszaki!!!".A potem zagłuszone wołanie o pomoc.Gwałtownie otworzył oczy i wrócił do rzeczywistości.Co to było?Zapytał siebie w myślach.Po krótkim namyśle doszedł do wniosku,że to tylko lekka trauma po kilku dni spędzonych na froncie bez odrobiny snu.Dręczyło go tylko to,że nie widział żadnej osoby w turkusowej szacie...i to na froncie. To tylko zmęczenie.Wstał i poszedł do łazienki.Przemył twarz zimną wodą i popatrzał w lustro zastanawiając się co będzie jutro robić.Najchętniej poleciał by na Shili,pomoć Shaak Ti i Ahsoce a przy tym uspokoił by się widząc Ahsokę całą.Czując coraz większe zmęczenie położył się i wgnieniu oka pogrążył się w głeboki sen.
Znów to samo....walka.Krzyki o pomoc ładowanie broni,wydawanie rozkazów...I ta tajemnicza osoba.Ona...uciekała? Takk i to szybko,nie była wysoka, z łatwością przebiegała nad różnymi beczkami,zwierzętami a nawet ludźmi.Była bardzo dobrze wytrenowana.Co chwilę oglądała się za siebie.uciekała przed kimś.
Obudził sie wstawając do pozycji siedzącej.Spojrzał na zegar.
-Już taka godzina?!-mruknął do siebie.
Ledwo zasnął a chwilę później musiał wstać.Sen trwał około dziesięciu godzin a wydawało się,że tylko dziesięć minut.
Odświerzył się i wrócił do sypialni.Niecierpliwie oczekiwał jakich kolwiek informacji.Żeby czas minął szybciej oglądał przelatujące pojazdy Couruscant,czytał.pisał...Aż  po godzinie oczekiwania w drzwiach stanął Kenobi.
-Wreszcie.-rzucił Skywalker.
-Aż tak się nudziłeś?-Obi Wan spojrzał na swojego byłego padawana i się lekko śmiechnął.Anakin był blady  a na prawym policzku miał odcisk poduszki.
-Co tak cię rozbawiło?
-Ty....-zaczął.-wyglądasz jak zombie.
-Ha ha ha....bardzo zabawne.-powiedział z sarkazmem.-Dobra,dobra masz jakieś wiadomości?
-Tak,mam niestety dwie i to złe.-w tej chwili uśmiech z twoarzy Jedi zniknął.-sześcioosobowa grupa Łowców podzieliła się na dwie grupy a na domiar złego urwał nam się kontakt.
-No pięknie...-mruknął pod nosem Skywalker.-i co teraz zamierzacie?
-Jeżeli technicy nie naprawią kontaktu będziemy zmuszeni wysłać kogoś z nas.-Anakin pokręcił głową i odprowadził Kenobiego do drzwi.
-Aha..jeszcze jedno.Nie zrób nic głupiego.-powidział Mistrz Jedi.
-Mistrzu...przecież nie mam dziesięciu lat.
-Wiem ale za dobrze cię znam Anakinie.
Po tych słowach zniknął za drzwiami. Anakin także wyszedł ale dopiero jak napił się wody.Poszedł do biblioteki poczytać trochę o Łowcach,których ściga Ahsoka i Shaak.Nie był molem książkowym ale bez Padme czy Ahsoki strasznie się nudził.Na ekranie ukazały się informacje ułożone w tabelkę.Wszystko dokładnie przeanalizował,zajęło mu to około dwudziestu minut
-No to kolorowo nie jest...-mruknął.
Togrutanie,których poszukuje prawie cała Republika,są po prostu ukryci na Shili,planecie,która jest jedną z najstarszych członków Republiki.
Gdy przeczytał to  co interesowało poszedł do Yody.Przed pokojem, gdzie przeważnie przebywał Mistrz,miał pewne wahania Ale zapukał,po usłyszeni zawółania do środka wszedł.
-Skywalker,usiądź proszę.-powiedział i kiedy Anakin usiadł na jednej z puf otworzył oczy.-wię o co chodzi?
-Mam takie małe wąpliwości....-zaczął.
-Wątpliwości...-podważył Yoda.
-Tak.Chodzi o misję na którą poleciała Ahsoka.Nie wiem czy to dobry pomysł.Moim zdniem jest za młoda na to żeby ścigać tak niebezpieczną grupę przestępczą.Powinna wrócić do Świątyni,a inny Jedi mógłby ją zastąpić.-wyrzycił z siebie młody Jedi.
-Więcej ufać powinieneś swojemu uczniowi.Młoda jest prawda to.Ale sprytna jest poradzi sobie,wiem to.
-Tak Mistrzu Yoda..Ale syrwał się kontakt i gdyby nie został naprawiony to...-przerwał gdyż Yoda dokończył za niego.
-To czy ty możesz polecieć,hmm?
-Tak,dokładnie.
-Ta decyzja nie tylko do mnie należy.Rada zadecydować musi.Jutro poinformujemy cię o zamiarach naszych.
Skywalker podziękował i wyszedł.Było popołudnie nadal nie wiedział co ma zrobić więc bez większego zastanowienia wrócił do pokoju.


piątek, 19 lipca 2013


4."Musisz żyć dalej".
Anakin szukał Ahsoki już od dobrej godziny.Nigdzie jej nie było,sprawdzał kilka krotnie w bibliotece,w jej pokoju,na korytarzach Świątyni.Nic,pytał przypadkowych Jedi ale oni także jej nie wiedzieli.Chyba ze sto razy próbował się połączyć ale nie odbierała.Oby znowu nie wyszła ze Świątyni.Pomyślał Skywalker,chociaż było około południa i było jasno ale mimo to martwił się.Od kilku dni jego Padawanka zachowuje się jakby traktowała Anakina jako wroga.Po drodze spotkał swojego byłego Mistrza.
-Obi-Wanie!-zawołał.Kenobi odwrócił się i gdy zobaczył Anakina zatrzymał się aby ten mógł go dogonić.
-Coś się stało?
-Widziałeś może Ahsokę?
-Gdzieś około dziesięciu minut temu wchodziła do sali treningowej.Ale nie jestem pewien czy to była ona.
-Yyy...Dobra dzięki!-Krzyknął wyprzedzając Obi-Wana.
Anakin przyśpieszył,jeszcze trochę to by zaczął biec.
Wszedł do sali i zobaczył ją tam,bawiła się mieczem i na nic nie zwracała uwagi,nawet na Anakina.Westchnął ciężko i usiadł koło swojego Padawna.Kilka sekund żede z nich nie zaczęło rozmowy,aż znużony Anakin zapytał:
-Smarku...kogo ścigałaś?
-Cada Beana...-odpowiedziała i przypięła z powrotem miecz do pasa.
-Dlaczego? Mogłaś to zostawić komu innemu.
Ahsoka popatrzyła na Anakina krzywym spojrzeniem i powiedziała:
-Taa....on powinien zapłacić za to co zrobił!
-Nie możesz tak postępować.Dobrze wiesz,że to nie  jest zgodne z kodeksem Jedi.-Mistrz popatrzył na rękę Ahsoki.Widząc to Padawanka powiedziała:
-To tylko draśnięcie....A wracając do Kodeksu,to ty też tak postępujesz.
-Ja potrafię to kontrolować...Jeżeli chcesz wiedzieć to jeden z patroli złapał Beana.
Nie odpowiedziała na to tylko schowała głowę w nogi.
-Spokojnie Smarku...wiem,że strata przyjeciela to wielki ból...ale musisz żyć dalej....
-Wiem Mistrzu...


piątek, 12 lipca 2013

3.Zemsta cz II

   





Ile jeszcze tych cholernych magazynów musi być?! Zapytała się w duchu,nie zwlekając dłużej szła dalej.Kolejny magazyn-kolejne pudło...Coś ją zatrzymało.Popatrzyła w stronę ciemnej,wąskiej uliczki z czterema mieszkaniami.Oddech Ahsoki był jednoznacznie przyśpieszony jak po szybkim biegu.Nie zastanawiając się dłużej szła dalej,miecz wzięła do ręki w razie nagłego ataku.Zamknęła oczy...wyczuła go....znów słyszała ten ironiczny śmiech...Zdeterminowana otworzyła Mocą drzwi,zastała go tam.Siedział i przeglądał datpada.Na widok młodego ucznia złapał za broń i zaczął strzelać w jej kierunku.Padawanka z łatwościa odbijała strzały tak samo jak Anakin z łatwością odpierał ataki Ahsoki podczas treningu.Zbliżając się powoli do Łowcy Nagród, rzuciła broń pod drzwi i przystawiła miecz do gardła.
-Teraz zapłacisz za to co zrobiłeś!!!
-Może innym razem...-po tych słowach chwycił Ahsokę za nadgarstek w skutek czego upuściła broń,upadła na ziemię a Baen korzystając z okazji zabrał pistolet i zaczął strzelać.Togrutantka cudem chwyciła za miecz i uniknęła obrażeń...to znaczy prawie.Jeden strzał trafił ją w dłoń.Zawyła z bólu ale dalej się broniła.W pewnym momencie Łowca wybiegł,po kilkunastu sekundach Padawanka ruszyła za nim.Gdy wyszła na zewnątrz nie wiedziała którędy pobiegł.Nie wyczuła go,jakby ulotnił się wraz z powietrzem.
-Cholera...-mruknęła po nosem.Zrezygnowana wyłączyła miecz i wróciła do Świątyni.Zaciskała dłoń w celu zatamowania krwotoku.Wchodzila powoli,jakby nie chciała wracać.Po kilku minutach weszła do pokoju,opatrzyła ranę,odśmiezyła się i poszła spać wiedziała,że Rycerzyk jej nie odpuści jutrzejszego treningu.

Obudziła się trzy minuty przed dziewiątą,jak opętana zerwała się z łóżka i pobiegła na trening.Miała nadzieję,że to Anakin się spóźni..jednak się myliła.Wbiegła do sali gdzie Skywalker już na nią czekał.Stał przodem do okien z zamkniętymi oczami.
-Spóźnienie...po raz kolejny.
-Wybacz Mistrzu...Zaspałam..-powiedziała i schowała rękę za plecy.Miała rękawiczki ale nie chciała ryzykować.
-Oo...Czyżby? Wczoraj wieczorem wychodziłaś ze Świątyni,prawda?-zapytał i odwrócił się w stronę swojego Padawana.
-Co?!Ja?? Niee...ja byłam w swoim pokoju...-Ahsoka zaczęła się denerwować i unikała kontaktu wzrokowego z Anakinem.
-Echh..Smarku...Byłem u Yody,powiedział mi.
Ahsoka spojarzała na niego ale  nie zaprzeczała.
-Czyli wyszłaś...dlaczego?
-Bo nudziło mi się!-odwróciła się z założonymi rękoma.
Anakin nie wiedział co ma powiedzieć,westchnął ciężko i aż wkońcu wykrztusił z siebie pytanie:
-Ahsoka....nie ufasz mi przecież wiesz,że mogę ci pomoc.
-Nie możesz...nikt nie może...
Powiedziała i wyszła ze sali treningowej zostawiając  osłupiałego Mistrza.Co jej się stało?-zapytał siebie w duchu i wyszedł.Szedł powoli zastanawiając się co się stało z Ahsoką.Nigdy się tak nie zachowywała...

* Piętnaście minut później.

Dotarł do pomieszczenia gdzie przeważnie był Yoda.
-Proszę-powiedział Mistrz gdy usłyszał dzwonek.
-Mistrzu Yoda..Chodzi o Ahsokę...-zaczął jeszcze zanim usiadł.
-Powiedz jaki problem jest.-otworzył oczy które miał cały czas zamknięte.
-Od dwóch dni dziwnie się zachowuje...Nie chce trenować po prostu zamyka się w sobie...nie wiem o co chodzi.Na dodatek wczoraj w nocy wyszła ze Świątyni nawet nikomu o tym nie mówiąc.
-Nieprawda to jest.Padawan twój z prośbą był o pozwolenie na poszukiwanie Łowcy Nagród.
-Co?!-oburzył się Skywalker
-Kilka dni temu jej przyjaciółka zginęła z ręki Łowcy.Złapać chciała go.I zaprowadzić przed Sąd Republiki.
-To dlaczego o tym mi  nie powiedziała?!-oburzył się młody Jedi.
-O tym już z uczniem porozmawiać musisz.
Skywalker podziękował i wyszedł.



2.Zemsta
 Kolejny nudny trening...Ahsoka właśnie trenuje formę Shoto.Idzie jej całkiem nieźle,do czasu kiedy Anakin pchnął ją lekko poprzez Moc.Padawanka upadła na ziemię a miecz kilka metrów za jej plecami. nie wiedziała dlaczego to zrobił.Zerwała się z ziemii i już miała nawrzeszczeć na swojego Mistrza ale ten ją uprzedził:
-Musisz się  bardziej skupić.-oznajmił patrząc na Ahsokę.Patrzyła na niego jak na wariata.
-Yyy...że co?Ja nie byłam skupiona?-zapytała podnosząc miecz i przypinając go na swoje miejsce.
-Powiedziałem,że musisz być bardziej skupiona Smarku.-uśmiechnął się lekko i włączył miecz świetlny.
-Nie rozumiem...Gdybyś mnie nie popchnął to wszystko było by dobrze...
-Taaakk..jak zawsze masz rację....powiedz to komuś kto cię zaatakuje.Też mu tak powiesz,że gdybyś mnie nie zabił wszystko było by dobrze?
-Echhh...już dobra...niech ci będzie chociaż raz dam  ci fory...-uśmiechnęła się i włączyła swój miecz.Zaatakowała pierwsza ale Anakin z łatwością odparł kolejny atak...i kolejny.Ahsoka powoli traciła siły,widząc to Skywalker wyłączył miecz i zapytał:
- Smarku czy ty wogóle czegoś posłuchałaś?
-Sama nie wiem...-odrzekła i posłała Anakinowi swoje spojrzenie,które Anakin znał bardzo dobrze.-Mogę już iść? Dzisiaj nie mam głowy do treningów...
-Dobrze.Powinnaś odpocząć jutro nie dam ci takiego luzu.
-Wszystko jedno...-mruknęła pod nosem i wyszła.
Rycerzyk patrzał jak wychodzi i się zastanawiał co ją ugryzło? Ale nie pobiegł za nią,dobrze wiedział co mu by odpowiedziała.Po krótkim czasie on wyszedł z sali i poszedł spotkać się z Padme.

* Wieczorem
Było jeszcze jasno,lecz słońce świeciło coraz słabiej aż wkońcu zniknęło za horyzontem.Cały czas miała przed oczami widok konającej przyjaciółki i...Cad'a Bean'a,śmiał się ironicznie co doprowadzało Ahsokę do szału.Nie mogła przestać o tym myśleć...chciała jej pomóc ale wiedziały obie,że jest już za późno na jakąkolwiek pomoc.Obwiniała się,że to przez nią zginęła.Poza Anakinem i Eris,która zginęła poprzedniej nocy,nie miała żadnego bliskiego przyjaciela z którym mogłaby poważnie porozmawiać.Bardzo  ją to bolało.Postanowiła,że pójdzie do Yody.

* Dziesięć minut później
Młoda Togrutantka szła korytarzem do wyjścia.Założyła płaszcz,zasłoniła twarz kaputrem,obejrzała się za siebie i wyszła.Było około dwudziestej drugiej.Na Couruscant zapadła noc ale ta planeta nigdy nie śpi.W praktycznie każdej dzielnicy były otwarte kluby czy bary.Kierowana Mocą weszła do baru.Grała głośna muzyka naszczęscie nie było dużo ludzi.Popatrzyła na nich po czym podeszła do barmana i powiedziała cichym i spokojnym głosem:
-Potrzebuję informacji...
-Hmmm...ciężko będzie-odparł suchym tonem i podał jednemu z klientów drinka.Gdy wrócił zastał Ahsokę w posiadaniu kilkudziesięciu kredytek.Nie czekając zabrał je rozglądając się na boki.
-Więc..o co chodzi?-zapytał i oparł się lewym łokciem o ladę.
-Szukam pewnego Łowcy Nagród...konkretnie Cad'a Bean'a.-mówiła ciągle tym samym głosem,głowę miała spuszczoną na wypadek gdyby ktoś ją rozpoznał.
-Znam typa,często tu przychodzi,praktycznie codziennie.Trochę się spóźniłaś wyszedł pół godziny temu.
-Gdzie mieszka?
-Na starej stacji,przy opuszczonym magazynie.
Ahsoka podniosła głowę przyglądając się Twi'lekańskiemu barmanowi.
-Nie wiem nic więcej..dużo gadał jak był pijany...ale naprawdę nic więcej nie wiem.
Zdenerwowana Ahsoka wyszła z baru i zaczęła iść w kierunku opuszczonych magazynów,które najprawdopodobniej znajdowały się przy stacji.

poniedziałek, 8 lipca 2013

1.Walka o przetrwanie.




Ahsoka nie może nawiązać kontaktu ze Świątynią.Szuka szuka choćby najmniejszej szansy by wyrwać się z tego cholernego bagna.Dżungla w której się znajduje jest ogromna.Ale to jest najmniejszy problem,oprócz bujnej roślinności,która tu występuje,grasują w tej dziczy krwiożercze bestie, o których czytała w bibliotece oraz o których opowiadał i co najważniejsze ostrzegał jej Mistrz-Anakin.Jak sama mówi ma talent do pakowania się w każde, nawet najmniejsze kłopoty. Ale to nie przez siebie znalazła się na tej mało zaludnionej planecie.Rada Jedi wysłała młodego Padawana by sprawdził sektor

planety,ponieważ ostatnie wywiady wskazywały na to,że Separatyści pojawili się tam i najwyraźniej zainteresowali się planetą,która wprawdzie miała o wiele więcej zwierząt niż ludzi tam zamieszkanych. A statek,którym "wylądowała awaryjnie",nie był sprawdzany przez techników i przy lądowaniu ster się zaciął a potem to już monotonne lądowanie przy których Ahsoka ma większe problemy z utrzymaniem równowagi statku. Uderzyła w ponad stu metrowe drzewa.Udało jej się ujść z życiem,tylko kilka siniaków,poobijań i zadrapań. Po za tym Ahsoka nigdy nie da po sobie poznać,że jest zmęczona albo ranna,po prostu udaje twardzielkę.Nienawidzi być opatrywana przez medyków,ale kiedy jej stan jest na tyle poważny,to nie ona decyduje,tylko jej Mistrz,.lub ktoś kto ją odnalazł. Ale wracając do dżungli,Ahsoka naprawiała swój komunikator,w każdym bądź razie próbowała go naprawić.

-Echh...Jeden sygnał,wystarczy jeden,krótki sygnał!-wrzasnęła Ahsoka tak,że z pobliskich drzew spłoszyła ptaki.Baterie,które zdobyła uciekając ze statku zaczynały tracić swą moc.

-Dlaczego akurat mnie się to przydarzyło?-mruknęła Ahsoka.-dobra spokojnie jesteś Jedi a Jedi nigdy się poddawają.-Powiedziała cicho Ahsoka zamykając oczy.

-No wkońcu!-krzyknął młody uczeń.Komunikator został naprawiony.Ahsoka wstała i zaczęła szukać zasięgu.Po kilku minutach wreście jej się udało

-Ok.Teraz tylk...Halo? Tu Ahsoka Tano,potrzebuję pomocy.Utknęłam na nieznanej planecie.Słyszy mnie ktoś?

-/Tu kapitan Rex,słucham?

-/Świetni,Rex.Mój statek się rozbił i wylądowałam na dziwnej planecie.

-/Namierzymy cię i wyślemy pomoc.Musisz niestety poczekać mamy drobne problemy.

-/Dobra zaczekam tyle ile trzeba,wielkie dzięki Rex.

Po tej rozmowie Ahsoka przyczepiła komunikator do lewej rękawicy.Padawanka nienawidzi się nudzić więc ruszyła "poznać" trochę tę planetę,o której nigdy nie słyszała.Po tej roślinności co nieco przypomniała sobie o Shilii.Nic tylko dzikie rośliny i mokre,gęste błocko,po którym Ahsoka musiała przejść,jeżeli chciała wyrwać się z tej okropnej puszczy.Myślała tylko o jednym-być już w domu.Po godzinie marszu Padawanka znalazła wielką polanę,bez żadnych drzew,krzaków i innych dziwacznych roślinach.

-Muszę odpocząć,jestem wykończona-mruknęła Ahsoka kładąc na ziemię plecak z charakterystycznym znakiem Jedi a sama zanużyła się w głęboki sen.Jednak nie odpoczęła zbyt długo,obudził ją jakiś przerażający ryk.Przypominał on ryk akula.Ale jednak intuicja podpowiadała Ahsoce co innego.

-Ooo to nie brzmi za dobrze.-powiedziała biorąc plecak i uciekać ścieżką,którą cały czas szła,Ale ta bestia wyczuła,że młody Jedi chce uciec więc zaczęła gonić uciekającą.Gdy ta się obejrzała zobaczyła wielkiego potwora,miał ponad dziesięć metrów wysokości,skóra była czerwona i wydawała się gruba,oczy płonęły jak chętne ku zemście,na grzbiecie miał kolce a szpony rozerwały by łazika jednym kiwnięciem.Uciekająca jednak nie dała się zaskoczyć, już wcześniej spodziewała się podobnego wyglądu bestii.Potwór był tak zdeterminowany,że nawet nie myślał o zwolnieniu.

-Do jasnej cholery czemu się nie przyczepisz do kogoś innego?!-krzyknęła Ahsoka w myślach.Gdy tak uciekała z trudem łapiąc oddech,poczuła napływ energii,wtem komunikator zasygnalizował nadchodzące połączenie.

-/Tu Anakin,Ahsoka gdzie jesteś?

-/Nie mam pojęcie,po za tym mam inne zmartwienia.Goni mnie przerośnięta jaszczurka wiesz co?! Przydała by mi się pomoc!

-/Co?! Dobra nieważne,nie zatrzymuj się za 70 metrów kanonierka cię podejmie.

-/Wszystko jedno,tylko szybko!Ja chce jeszcze żyć!

I wtedy się rozłączyli.Ahsoka zrobiła tak jak nakazał jej Anakin.Wskoczyła do kanonierki na od tyłu zaatakowała grupa klonów,którym po dłuższej chwili udało się unicestwić potwora.

Anakin i Ahsoka spotkali się w hangarze na krążowniku.

-I jak tam żyjesz Smarku?-zaczął Anakin.

-Żyjesz?!-podważył młody uczeń.-najpierw statek się rozbił,potem przez dwie godziny naprawiałam komunikator,plus kilka godzin musiałam czekać na jakąkolwiek pomoc i jeszcze na deser przyczepiła się ta jaszczurka! Czyli świetnie!

-Najpierw się uspokój.Nie musisz tak krzyczeć-powiedział delikatym głosem Skywalker.-Nie moja wina,że rozbiłaś kolejny statek.

-Co?Że to niby moja wina?To wina techników! To oni nie sprawdzili statu statku!-tym razem Tano krzyknęła jeszcze głośniej tak,że niektórzy żołnierze przestali rozładowywać zaopatrzenie i przyjrzeć się kłócącej się parze Jedi.

-Trzeba było samemu sprawdzić.A teraz idź ogarnij się.

Ahsoka wstała z miną niezadowolonej.

-Aha idź do medyka,nic cie nie zaszkodzi.

-Już się do tego rwę-odpowiedziała Ahsoka z sarkazmem wchodząc do windy.

-Nigdy się nie nauczy....-powiedział cicho do siebie Anakin wydychając powietrze.