13. Wyrwanie się z rzeczywistości.
Młody Jedi
bardzo ucieszył się ze spotkania dawnej przyjaciółki. Nie widzieli się prawie
dziewięć lat, przez to, że został porwany i był przetrzymywany przez półtora
roku. Nikt nie wiedział, co się z nim działo. Szukano go bez przerwy, aż w
końcu stracili wiarę w szczęśliwe odnalezienie adepta. Jednak nie to było
najgorsze. Najgorsze było to, że sama Rada Jedi podejrzewała, że chłopiec stał
się nowym uczniem Sitha. Na szczęście to podejrzenie zostało szybko rozwiane,
gdyż Iv został odnaleziony przez Obi-Wana, i to całkiem przypadkiem. Od tamtego
czasu stał się „silniejszy” i zaradniejszy. Przez to całe porwanie, nauczył się
wielu bardzo pożytecznych rzeczy potrzebnych do przetrwania w dżungli. Nie bał
się drapieżników, chłodnych nocy, upiorów, które „mogą wyjść spod łóżka albo z
szafy”, nie bał się niczego, jakby Moc otuliła go swoim płaszczem
bezpieczeństwa, a on to czuł. Jako mały chłopiec doskonale radził sobie z
utrzymaniem emocji na wodzy, od zawsze wiedział co jest złe, a co dobre. Wielu
Jedi było pod wrażeniem jego umiejętności, czy ogromnym talentem, jak mówiła
niewielka garstka mistrzów.
Tylko w
podświadomości coś mu zostało. Obrazy. Obrazy wojny…Rzeki krwi, w której leżały
ciała…Płacz, błaganie o litość, krzyki dzieci, kobiet i mężczyzn. Ziemia, która
chłonęła ciała poległych…Ogień. Niszczył wszystko, co napotkał na swojej
drodze…Wiatr, który nadawał całej tej rzezi drastycznych barw…A potem przyszedł
czas na deszcz, który zwiastował nadejście pokoju i harmonii. Obmył rany
cielesne…Zieleń przypominała nowe życie, uwijanie nowego gniazdka, gdzie zawsze
był azyl. Obmywała rany psychiczne…Ból
po stracie bliskich osób, domu, dorobku…
Nie był w stanie
zapomnieć o tym cierpieniu. Jako sześcioletnie dziecko widział wiele, zbyt
wiele. Stał i wpatrywał się w ludzi, którzy mordowali z zimną krwią. Nie mógł
nic zrobić, strach sparaliżował go całego. Serce biło jak oszalałe, oczy zalały
się łzami. Ból, który odczuwał tamtejszej nocy, był bólem wszystkich istot
cierpiących razem z nim. Poczuł przypływ adrenaliny i Mocy jednocześnie, chciał
chwycić za broń, ale przerósł go strach. Osunął się na ziemię i następnego dnia
obudził się w pomieszczeniu tamtejszych medyków. Nie zwlekając ani minuty
uciekł, i biegł przed siebie…
Po tym, jak
Obi-Wan szczęśliwym trafem odnalazł go, gdy chłopiec natrafił na oddział
patrolujący okolice Denovii. Mały był
przemoknięty i sparaliżowany strachem. Nic nie mówił, nic nie jadł i nie pił.
Cały czas wracał wspomnieniami do zdarzeń sprzed kilku dni…A to już całkowicie
go przerosło. W końcu wraz z Mistrzem Jedi i klonami wrócił do Świątyni. Tam
Rada wyciągnęła co nieco o porwaniu. Iv
powiedział, że widział tylko człowieka, który był zamaskowany. Nie potrafił go
precyzyjnie opisać, choć wiedział, że Jedi mógł powiedzieć wszystko. Ale nie
mógł. W głowie zostało mu tylko obrazy, śmierć i dzwoniące wciąż zdanie „ Nie zmienisz swojego przeznaczenia, to co
nadejdzie już nikt nie będzie w
stanie powstrzymać…”. Potem tajemnicza osoba zniknęła, a on pozostał sam na
pustkowiu…
Szwędał się dzień i noc nie dając sobie chwili odpoczynku.
Jedno było pewne: był dzieckiem szczęścia, ponieważ znalazła go karawana. I od
tamtego czasu nastały ciemne dni w jego życiu…
***
Anakin, po tym jak przyleciał z powrotem na Couruscant,
chciał polecieć do apartamentowca Padme, ale przypomniał sobie, że jego
ukochana jest jeszcze w delegacji. Ale zaraz, zaraz…Przecież Ahsoka ma jutro
piętnaste urodziny…-Pomyślał zupełnie zaskoczony. Pierwsze urodziny Ahsoki,
podczas bycia jego Padawanem. Myśli tak go pochłonęły, że nie zauważył, jak
kroczy korytarzem Świątyni. Nagle jego rozmyślania przerwał sygnał
komunikatora.
- Skywalker, słucham…
- Anakinie, potrzebujemy cię w Sali bitewnej.- Powiedział
szybko Obi-Wan.
- Już idę.- Westchnął i rozłączył się. Szybkim krokiem
dotarł do Sali, gdzie była już garstka Mistrzów Jedi, i jego wścibska Padawanaka,
która wyglądała na starszą…Urosła w trzy dni? Zaśmiał się w duchu.
Rzeczywiście, Ahsoka wyglądała na starszą: wyższe lekku, rysy twarzy stały się
bardziej wyraziste, jej sylwetka także nabrała zupełnie innych kształtów.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko w celu przywitania swojego Mistrza. Ten
odwzajemnił uśmiech i podszedł do wielkiego wyświetlacza hologramów.- Co się
dzieje?
- Separatyści zaatakowali Bakurę, na Zewnętrznych Rubieżach.
Władze zwróciły się do nas o pomoc.- Zaczął Kit Fisto.- Bakura to bardzo spokojna i cicha planeta.
Długo nie była najazdem Separatystów, więc myślimy, że hrabia Dooku nie
przypadkowo wybrał tę planetę. Obi- Wan, ty i twoja Padawanka polecicie by
pomóc zwalczyć armię Dooku.
- No tak…-Westchnął teatralnie.- Dobra, jaki jest plan?-
Mistrzowie zaczęli prowadzić zaciętą dyskusję. Każde propozycje, które były
rzucane, musiały być solidnie rozpatrzone, aby nie popełnić żadnego błędy,
który prawdopodobnie odbiją się na mieszkańcach. Ahsoka stała z boku uważnie
przyglądając się planowi. Nie wcinała się niepotrzebnie do burzliwej rozmowy,
ale kilka razy rzucała jakieś drobne propozycje. Po dwóch godzinach wszyscy
opuścili salę i udali się w różnych kierunkach.- Dość dziwny ten plan…- Zaczął
Skywalker.
- Wydaje ci się, Anakinie. Myślę, że szybko uporamy się z
blaszakami.-Odparł Obi-Wan.
- No to na pewno, ale czy skutecznie?
- Pewnie. Blaszaki trafią prosto na złom.- Rzuciła Tano
uśmiechając się.
- Powinieneś brać przykład z twojego padawana.- Zaśmiał się
lekko Obi-Wan i założyłręce do tyłu.
- Przykład czego?
- Entuzjazmu, rzecz jasna, Rycerzyku.- Anakin tylko pokręcił
głową i uśmiechnął się. Dzisiaj wyjątkowo tryska z Tano wielką radością. Może dlatego,
że zbliżały się jej piętnaste urodziny, a może dlatego, że w końcu leci na
misję? Ważne, że po raz kolejny nie będzie strzelać fochów za jakieś błahostki.
Całą trójka dotarła do hangaru, gdzie czekała już na nich kanonierka i
oczywiście Rex, Cody i klony.
- Szykuje się niezła bitwa, co Rex?- Młodemu Jedi przeszedł
już zły humor na myśl o „małej” potyczce z blaszakami i znowu rzucał swoje „żarty”.
- Tak, sir.- Wyślemy droidy tam, gdzie ich miejsce.- Wtedy
Jedi i reszta klonów szybkimi ruchami znaleźli się na krążownku.
- Dasz mi jakiś patrol, Rycerzyku? Mogę dowodzić jakąś małą
grupą żołnierzy?- Pytała non stop Ahsoka. Widocznie jeszcze nie wydoroślała z
dziecinnego zachowania.
- Smarku, nie teraz. Jak dolecimy to pomyślę…- Anakin
zatrzymał się na moment i spojrzał na swoją Padawankę.- Od kiedy ty tak szybko
rośniesz?
- Wiesz…jak wstałam, to pomyślałam sobie, że dziś trochę
urosnę…
- Ale śmieszne…
- Bo ktoś wstał dziś lewą nogą!- Wybuchła śmiechem.-
Powinieneś się przyzwyczajać, Rycerzyku, bo niedługo twoja wredna Padawanka
przestanie być „Smarkiem”!
- Taaa, jasne…Smarku!- Pokazał jej język i razem ruszyli w
stronę mostka, gdzie czekał już Obi-Wan.
Witam Cię kochana <3
OdpowiedzUsuńPoczątek...wiesz co ;)
Dlaczego mam wrażenie, że moje gadanie o planetach znowu się przyczyniło do nn? xD Czy ty czasem nie chcesz odrodzić Revana? Bo ten zamaskowany gościu to może być on! Tak! On...nie no dobija mi. Po kij to udostępniałam i oglądałam?! Teraz mnie kuje w sercu :'(
Smarkuś ma urodziny *O* Cem czekoladę dostać. I żelki... w końcu była Ahsoką, prawda? No. To czekam na prezenty...chwila! Ale ja mam w kwietniu dopiero...wczesna ImprESKA z radiem ESKA! xD
Znowu ten stary dziadooku...zadźgadź goja i po problemie!
Aniś by lepszy wymyślił...improwizowany ^^ Bo On jest boski, ale to i tak za małe określenie^^
Smarkuś chce być tak super jak Anakin. Tak? Tak. No. Dać jej całą armię! Helo! To jej ostatni dzień w ciele czternastolatki! Dajcie się jej rozerwać!
Smarkuś i Rycerzyk FOREVER!!!! <3
Koniec? ;-; Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie i NIE!!!!!!!!!!!!!!! CHCĘ CIĄG DALSZY! NO! DAJ!
Ech...boski, cudowny...czekam na kolejne z niecierpliwością :*
NMBZT!<3
Ps. REBELS!!<3
No właśnie, po kij oglądałaś to kilka razy?! Moja ulubiona bohaterka! :( Mi już się odechciewa płakać. :P Haha, no tak, chciałam jakąś dziką planetę, no i mam! A ten zamaskowany dziad, to pewnie jakiś Sith...EEe to był spontan. :) Już myślę o nn i no i czekam na REBELS <3. Bądź cierpliwa, to szybko zleci. A na urodziny Ahsoki to nie wiem jaki prezent da Anakin :P, choć mam coś na myśli XD. NMBZT! Ps dzięki za kom :*
UsuńPrzeczytane. :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tym czy już kiedyś komentowałam twojego bloga... Ups... Chyba nie... :/ Pseplasam. Wybacys? :<
Oczywiście rozdział mi się podoba. :D
Padme w delegacji? Łeee, nie ma Anidali. :< Ostatnio mam jakąś jazdę na wątki miłosne xD Chyba koleżanka mnie zaraziła xD
Smarkuś zaraz będzie w moim wieku. No co to ma być?! xD Albo nie, też dobrze. Ahs, chodź, idziemy do jednego liceum!! xD
Tak, tak, mówię nie na temat. ;-; Wróćmy lepiej do rozdziału. <3
Opis przeżyć Iv'a mnie urzekł. *.* Ale gdy miał sześć lat to wojny jeszcze nie było... Z ostatniego rozdziału wynika, że Anakin ma ok. 21 lat, a wojna wybuchła gdy miał 19, więc trwa tak około dwa lata, a według tego co piszesz to trwałaby już dziewięć lat... Tak, jestem hipokrytką. xD Czepiam się, chociaż sama nagięłam coś duużo ważniejszego. A mianowicie ukazywanie się duchów mocy, czy jak to tam nazwać. xD Ale kit z tym, ja tak tylko wnioskuję, twój blog, rób co chcesz. :D
Pffff... Smark nie przestanie być Smarkiem! Co to to nie! *foch* Nawet ja już będziesz Jedi to, młoda panno, nadal będziesz Smarkusiem swojego Rycerzyka! *tup + foch*
Czekam na ciąg dalszy. :D
MTFBWY <3
Dzięki za koma :). Z tą wojna to nie zwracałam najmniejszej uwagi, więc tak wyszło :P. Ale miło, że czytasz mojego bloga. :D
UsuńOdczepcie się od Revana :c. Psik! Zostawcie go w spokoju. Jego koniec jest tajemniczy i to zostawić, apsik! ;-; Ryczałam całą końcówkę książki, ale tak miało być i to nadaje dramatyczności i piękna! Więc teraz apsik od niego!! *foch* Wracając do rozdziału, piętnaste urodziny Ahsoki... Rycerzyku, wstyd nie pamiętać. Znalazłam ortograficzny, mianowicie szwendać, a nie szwędać. Ale to tylko mały błąd. Iv mi się z kimś kojarzy, tylko nie wiem z kim... Tak w ogóle przeczytałam dwie książki i w obu klon zrobił dziecko. ;-; I dowiedziałam się, że klony mają w wojsku dziwki... moje życie straciło sens. xD A Nate umarł :c Pieprzę bez sensu... cóż, rozdział genialny. <3 Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńNiech Moc będzie z Tobą. ^^