11. Zmiany.
Zegar wybił już godzinę ósmą rano. Padme otworzyła oczy i
wyłączyła znienawidzony przez wszystkich dźwięk budzika. Weszła do łazienki i
wzięła prysznic. Po kilku minutach do sypialni weszła Teckla. Odsłoniła okna,
poprawiła coś na szafce, pościeliła łóżko i wyszła, czekając na Amidalę.
Senator wyszła szybko z łazienki, ubrała się w wcześniej przygotowany strój i
poszła na śniadanie. Pomyślała o Anakinie. Pewnie jeszcze śpi, a potem będzie musiał posprzeczać z Ahsoką. Wiele razy była świadkiem ich
„luźnej” rozmowy. Z trudem tłumiła śmiech, kiedy tak się kłócą. Oprócz Ahsoki,
nie zna innej osoby, która zawsze potrafi dopiec mocnymi słowami.
Ahh, te nastolatki…Uśmiechnęła
się i usiadła na swoim ulubionym
miejscu, gdzie zawsze padały promienie słońca. Żałowała, że musi akurat teraz
wyjechać, ale niestety, konflikty same się nie rozwiążą.
- KARIE! Mogłabyś łaskawie pukać do drzwi, zanim je wyważysz
wpadając do mnie jak dzika!?- krzyknęła zaspana Drea.
- Dobra, wyluzuj! Wiesz jaki jest dzisiaj dzień?!- krzyknęła
dziewczyna podnosząc się z podłogi.
Togrutanka spojrzała na zegar. Miała wielką ochotę dać w
kość swojej przyjaciółce.
- Na Moc! Jest dopiero szósta! Zabiję cię!- Drea rzuciła się
z poduszką na Karie. Uderzyła w nią z całej siły. A uczennica nic, tylko
próbowała się bronić. Togrutanka uderzała tak długo, że z poduszki zaczęły
wylatywać pióra. Po niecałej minucie zaprzestała wyżywać się na dziewczynie
i dysząc ze zmęczenia oparła się o
ścianę. Karie miała całą poczochraną fryzurę, ale pomimo tego śmiała się.
- Teraz mam patent na ciebie!- krzyknęła podekscytowana.
Drea spojrzała na nią z złowrogim wzrokiem.
- Ani mi się waż!
- Odzyskałaś już siły? Ooo jak super!
Nie odpowiedziała. Tylko na nią spojrzała i przerzuciła
oczami.
- O jakim dniu mówiłaś?-zapytała wkońcu.
- Mistrz Yoda mówił, że mamy dzisiaj przyjść do sali Rady, o
dziewiątej. Miał dobry humor i cieszył się.
Na twarzy Togrutanki pojawił się lekki uśmiech. Dalej
siedziały na podłodze, choć już ochłonęły nie chciało im się ruszać z miejsca.
- I co z tego? Mistrz Yoda może mieć dobry humor z byle
powodu.
- Gdybyś myślała dogłębniej, to zauważyłabyś, że mistrzowie
chcą nam coś bardzo ważnego przekazać!
- Dobra, koniec tych pogaduszek, idziemy poćwiczyć.-
powiedziała Bowel uśmiechając się złośliwie.
- Ale jest dopiero szósta!- zaprotestowała dziewczyna.
- Trzeba było się zastanowić, zanim mnie obudziłaś! A teraz
rusz tyłek i marsz do Sali treningowej!
Karie wstała zrezygnowana; nie dość, że Drea ją wykończy, to
kilka godzin później jeden z mistrzów dobije ją kazaniami…
Na korytarze świątyni świeciły pustki, od czasu do czasu
kręcili się jacyś padawani. Dziewczyny, zamiast skręcić w kierunku Sali treningowej,
wyszły na zewnątrz. Słońce już było na
niebie, ale temperatura była dość niska, co powodowało dreszcze u dziewczyn.
Zeszły ze schodów i stanęła po środku
wielkiej „planszy” do ćwiczeń. Wiele razy widziały jak trenują tutaj młodziki z
mistrzem Sinube. Niebyły już do tego przyzwyczajone, najczęściej trenowały w
środku, a na zewnątrz ćwiczyły będąc dziećmi.
- Przynajmniej wrócą wspomnienia…- zaśmiała się Karie.
Karie…ta zwariowana czternastolatka zawsze potrafiła obrócić
w żart każdą sytuację, nawet kilka lat
temu, kiedy ona, Drea i Curtis znaleźli się w zawalonej skałami jaskini.
Brakowało już tlenu, a ona śmiała się jak głupia. Tak zawsze było, jest i
zapewne będzie. Lecz wtedy, gdy oni mieli po osiem lat pozostałej dwójce nie
było do śmiechu. Oni wykorzystywali wszystkie pomysły aby wydostać się ze
śmiertelnej pułapki a ona mówiąc lekko „zwariowała”. Wiedzieli, że ten
przypadek jest nieuleczalny, ale
zaakceptowali „inną naturę” Karie. Czasami wzbudzała u innych adeptów
ciekawość, zainteresowanie a nawet obiekt do żartów i plotek. Dziewczyna nigdy
tym się nie przejmowała, miała wszystko gdzieś co o niej się mówi. Ale Drea i
Curis..uu..to co innego. Charaktery mają podobne do Wybrańca, ale łagodniejsze.
- To co? Idziemy do środka, czy trenujemy tutaj?- zapytała
Karie.
-Tutaj. Jest więcej miejsca.
Włączyły miecze świetlne i rozpoczęły sparing. Karie i
Curtis używali mieczy o niebieskim ostrzu, zaś Drea o zielonym. Karie zgrabnie
odbierała ataki przyjaciółki i na odwrót. Po krótkim czasie podbiegł do nich
Curtis i coś wywrzeszczał, ale jedyne co wychwyciły to, że mają stawić się w sali
Rady Jedi.
Szybko pobiegli i weszli do środka, gdzie czekali na nich Mistrzowie.
Powiedzieli, że przydzielili
im Mistrzów. Dree I Curtisa to zaskoczyło, a Karie tylko uśmiechnęła się pod
nosem i spojrzała na przyjaciół. Z jej oczu można było wyczytać zdanie: „a nie
mówiłam?”.
- Wasi Mistrzowie są na bitwach. – zaczął Windu.- Zabierze
was do nich Anakin Skywalker.
- Teraz od swoich mistrzów uczyć będziecie się.- dokończył
Yoda. – Skywalker już na was czeka, w głównym hangarze.
Cała trójka skinęła głowami i wybiegli prosto do hangaru.
- Polecimy z Wybrańcem!- krzyknął radośnie Curtis.
- Przestań się już tym jarać! Teraz mamy mistrzów, ale
będzie zabawa!- rzuciła Karie.
- Karie, ty tylko o zabawie, bitwa to nie piaskownica.-
podważyła Drea. Pozostała dwójka przyjaciół zaśmiała się. Na twarzy widać było zupełną powagę.
Dojście do głównego hangaru zajęło im cztery minuty,
zauważyli Anakina i podbiegli do niego.
- Mam nadzieję, że
nie czekałeś za długo, Mistrzu Skywalker.
- Nie, jestem przyzwyczajony do spóźniania się padawanów.-
powiedział uśmiechając się.- a teraz ładujcie się do statku. Widać, że nie
możecie się doczekać spotkania z waszymi Mistrzami.
Wszyscy weszli na statek. Wszyscy byli podekscytowani, już nie mogli się doczekać
pierwszego spotkania z mistrzami.
Anakin ustawił kurs na pierwszą
z planet, i statek zniknął w przestrzeni kosmicznej.
-----------------------------------------------------------------------
Hello! A więc, sory, że tak długo to trwało, ale nie miałam
zbytnio czasu i dostępu do kompa ;//.
Rozdział taki sobie, ale mam nadzieję, że komuś się spodobał
XD.
Jak błędy to mówić- będę pamiętać na przyszłość ;).
Dedykt dla wszystkich czytających, żeby przeżyć jakoś ten tydzień.
Niech Moc Będzie z Wami!